zaniedbanej poczekalni leżały na niskim stoliku magazyny z
pozawijanymi rogami, moc- 285 no nieaktualne i w większości darmowe - jedyny „Evening Standard" pochodził z poprzedniego czwartku. Ładna recepcjonistka w okularach ziewnęła szeroko, po czym zaraz uśmiechnęła się przepraszająco i przyniosła Matthew kawę w ceramicznym kubku. Po chwili stylowa czarna kobieta o długich nogach - jak później się okazało, Louise Reeves - przyszła po swoje wiadomości i wreszcie zjawił się sam Jasper Hughes. - Osaczony pan Gardner, jak mniemam? Matthew wstał. - Nieźle mnie pan podsumował. - Proszę za mną. Hughes wyglądał na czterdziestkę z okładem, był przysadzisty, z lekką nadwagą, miał ciemne, kręcone włosy i nosił muszkę. W jego sposobie bycia wyczuwało się cień fircykowatej pewności siebie, ale kiedy wskazał Matthew krzesło i przyglądał mu się bacznie przez chwilę, okazało się, że jego piwne oczy mają w sobie aksamitną miękkość. - Najpierw - odezwał się, wróciwszy za zawalone papierzyskami biurko - musi mi pan opowiedzieć wszystko, co według pana ma jakieś znaczenie, bez względu na to, jak głupie i trywialne będzie się to panu wydawało. Matthew zastanawiał się przez chwilę, z jakiej części kraju pochodzi adwokat. Jako Amerykanin wciąż nie umiał odróżnić wymowy mieszkańców Manchesteru od ludzi okolic Leeds, a ten mężczyzna, mówiący z lekką domieszką czegoś północnego, wprawiał go w całkowite zakłopotanie. Oczywiście to głupstwo. - Rozumiem, że Jack Crocker napomknął już panu to i owo? - Naturalnie. - Ile pan ma czasu? - My - odrzekł z naciskiem Hughes - mamy czasu tyle, ile trzeba. Flic szczotkowała w łazience włosy, gdy Sylwia zakomunikowała jej, że w taki parszywy poniedziałkowy ranek uratuje ją tylko jedno: wizyta u fryzjera. - Fryzjer? - Flic przyjrzała się babce. - Wcale go nie potrzebujesz. - Ależ potrzebuję. - Sylwia pogłaskała gładkie włosy wnuczki. - Gdybym miała tak piękne włosy jak ty, sama bym sobie dała radę. - Ale to żadna przyjemność, co? - Flic uśmiechnęła się domyślnie. - I nie miałabyś pretekstu do ucieczki. - Co za przenikliwość! - Sylwia umilkła na chwilę. - Jest John, widziałaś go? - Z okna. Jak on się czuje? 286 - Powinien zostać w domu i leżeć w łóżku, ale znasz go... - Woli pracę w ogrodzie. - Poradziłam mu, żeby zajął się czymś pod dachem... Zdaje się, że naprawia w warsztacie jedno z krzeseł z jadalni. Mogłabyś, kiedy wyjdę, mieć oko na Imo? Ona wciąż śpi. I może zapytasz później Johna, czy nie ma ochoty na kanapkę? - Oczywiście, Groosi. - Flic znów podniosła szczotkę do włosów. - I przypilnuję, żeby się nie przepracował. - Dobra dziewczynka! Matthew składał relację dość gładko, dziwiąc się sam, że potrafi mówić tak spójnie i niemal rzeczowo o swoim narastającym