mu wyniki badań. – Ciśnienie i waga w normie. Na wyniki badania
moczu musimy trochę poczekać. – Spojrzał na nią znad papierów. – Pije pani? Zażywa jakieś narkotyki? – Nie, panie doktorze. – I nie pali – odgadł. – To bardzo dobrze. Od pani ostatniego cyklu menstruacyjnego minęło dwadzieścia pięć tygodni i trzy dni. To znaczy, że powinna pani urodzić jedenastego maja. – Spojrzał na nią z uśmiechem. – To chyba dobry termin. – Możliwe – bąknęła. – Niech się pani wygodnie położy. Muszę panią zbadać. Sprawdził jej brzuch, mierząc go od pępka do łona, następnie skontrolował narządy rodne i piersi. A potem, korzystając z aparatu Dopplera, odnalazł tętno dziecka. Brzmiało ono jak delikatne stukanie gdzieś w jej wnętrzu. – Prawdopodobnie to dziewczynka – mruknął. – Dziewczynki mają szybsze tętno. Wyciągnął rękę, żeby pomóc jej usiąść. – To wszystko? – spytała zdziwiona. Uśmiechnął się, a pielęgniarka zaśmiała. – Mam panią jeszcze badać? Większość pacjentek chce jak najszybciej uciec z tego miejsca. – Po prostu myślałam, że... że to jeszcze nie koniec. Ponownie zerknął na jej papiery. – Jest pani młoda i zdrowa. Jak rozumiem, koszty badania są dla pani istotne, dlatego spokojnie możemy zrezygnować z USG. To sporo kosztuje. – Spojrzał jej w oczy. – Powiedziała pani wszystko mojej pielęgniarce, prawda? Nie ma pani żadnego krwawienia ani bólów? Julianna zerknęła na starszą kobietę, a potem znowu na niego. – Nie, nie mam. – Dobrze, niech pani się ubierze i przyjdzie do mojego gabinetu. Musimy ustalić, co dalej. Skinęła głową, zadowolona, że nie będzie musiała mówić wszystkiego przy pielęgniarce. Przy tej ciepłej, matczynej kobiecie trudno by jej było wypowiedzieć swoją prośbę. Dziesięć minut później, już ubrana, siedziała przy biurku doktora Samuela. – Nie pochodzi pani z Nowego Orleanu, prawda? – Nie. – Powinniśmy mieć wcześniejsze wyniki pani badań. Czy może mi pani podać adres swojego poprzedniego ginekologa? – Nie miałam żadnego – odparła, mnąc ze zdenerwowania sukienkę. – Byłam tylko u lekarza, który... który... – Który stwierdził, że jest pani w ciąży? I nie była pani później u lekarza? Czy to znaczy, że nie bierze pani preparatów przeznaczonych dla kobiet w ciąży? – Nie, ja... – Nie ma problemu. Zaraz pani coś wypiszę. – Doktor sięgnął po bloczek recept. – Ja chcę... usunąć tę ciążę. – Słucham?! – Lekarz aż podniósł głowę. – Nie chcę tego dziecka. Popełniłam błąd. Muszę to teraz naprawić. Przez moment milczał, a potem odchrząknął. – A co na to ojciec dziecka? – Nie... nie spotykam się z nim. Od razu chciał, żebym się tego pozbyła.