zamiaru. Muszę się jednak z państwem spotkać w celu wyjaśnienia
pewnych spraw związanych z adopcją syna i przekazać państwu kilka papierów. - Może pani wyjaśnić to przez telefon. - Przykro mi, ale nie mogę. To zbyt skomplikowane, jak mówiłam już pani Winborn. Zrozumie pan, kiedy rzuci okiem na te papiery O której jutro moglibyśmy się spotkać? Najlepiej, gdyby państwa syn był wtedy w szkole - zmieniła ton na jeszcze łagodniejszy - Proszę. To naprawdę nic strasznego. - No dobrze - powiedział nagle. - O trzynastej. Ma pani nasz adres? - Tak, mam. Dziękuję panu bardzo, będę punktualnie. Przerwała połączenie i zamknęła oczy, dopiero teraz zdając sobie sprawę z drżenia wszystkich mięśni. Zrobiła to. Teraz musiała zebrać siły na an43 398 kolejny krok. Udało się umówić dość wcześnie, w związku z tym zadzwoniła na lotnisko i zarezerwowała bilet na lot z Charlotte o osiemnastej. Jutro wieczorem będzie we własnym domu. Pierwszy raz od... nie pamiętała. Na pewno od ponad tygodnia. Następnego dnia spała tak długo, jak się dało. Zjadła późne śniadanie, obejrzała kilka porannych talk-show w telewizji, wzięła prysznic, umyła włosy i poświęciła sporo wysiłku ich uczesaniu. Potem zrobiła sobie delikatny makijaż. Chciała efektownie się zaprezentować. Wybrała prostą granatową spódnicę i bluzkę z długimi rękawami w morskim kolorze, z pasującymi granatowymi guzikami. W tym stroju wyglądała kobieco, a zarazem profesjonalnie. Zawsze gdy była zdenerwowana, szczególnie dbała o wygląd. Koncentrując się na ubraniach, mogła choć trochę opanować nerwy, zdusić nudności, powalczyć z dzikim młotem walącym w skronie. Nauczyła się, jak zachowywać spokój nawet w obliczu niewypowiedzianego bólu. Robiła to właśnie teraz, choć jej spokój był tylko powierzchowny. Lustro pokazywało jej twarz wypraną z emocji - jak u Diaza. Nie! Nie myśl o nim, przypomniała sobie sama ze złością. On nie był już częścią jej życia. W prognozie pogody podano, że w Charlotte temperatura będzie dochodzić do siedemnastu stopni, odczuwalny też będzie rześki północny wiatr. Milla, zbierając się do wyjścia, odłożyła więc na bok płaszcz z wielbłądziej wełny Pooglądała jeszcze trochę telewizję i oto nadszedł czas: dwunasta piętnaście. Milla wzięła głęboki oddech, upewniła się, że szminka nie jest rozmazana, zostawiła klucz od an43 399 pokoju na stoliku nocnym, razem z napiwkiem dla boya łub sprzątaczki, potem raz jeszcze sprawdziła, czy ma w teczce wszystkie papiery Zadowolona, że dopilnowała wszystkiego, wyprostowała się, ułożyła płaszcz i teczkę z papierami na walizce, zawiesiła torebkę na ramieniu i otworzyła drzwi. A potem stanęła jak wryta, tracąc w ułamku sekundy całą wypracowaną pewność siebie. Obok drzwi, oparty o ścianę, stał Diaz. W jednej chwili przeleciało jej przez głowę tyle myśli, że nie mogła skupić się na żadnej. Szok był absolutny. Myślała - miała nadzieję - że nigdy go już nie zobaczy Już udało się jej zapomnieć, jak