Ujął jej dłoń.
- Mam nadzieję. Ze względu na nas wszystkich. W miarę jak mijało popołudnie, Sin coraz bardziej żałował, że jednak nie ogłuszył Geoffreysa i nie przeszukał domu Kingsfelda. Earl nie pojawił się na aukcji koni ani w żadnym ze swoich klubów, nie wybrał się również na przejażdżkę do Hyde Parku. Gdy Sinclair wrócił zmęczony do domu, nie był w nastroju do rozmowy, więc zwykłą mrukliwość kamerdynera przyjął z ulgą. Stwierdziwszy, że drzwi oranżerii są zamknięte, po chwili wahania ruszył do swoich pokojów. - Kieliszek porto, jeśli łaska! - zawołał od progu. Lokaj wyszedł z garderoby. - Zdaje się, że będziesz potrzebował czegoś mocniejszego, Sin. - Dlaczego? Co się stało? Roman podszedł do barku i nalał szklaneczkę whisky, przez cały czas mamrocząc coś pod nosem. - Mów! - Zgubiłem twoją żonę - wyznał lokaj, cofając się przezornie. -Co?! - To nie była moja wina. Skąd miałem wiedzieć, że wsiądzie do powozu i... Sin odstawił szklankę z taką siłą, że połowa zawartości wylała się na stolik. - Nie chcę słyszeć żadnych głupich wymówek. Gdzie ona jest? - Ogarnął go strach. - Gadaj natychmiast! - Dobrze, dobrze. Ruszyła spacerkiem do domu panny Lucy, ale potem zmieniła kierunek i udała się na Bond Street. Dziesięć minut później obok niej zatrzymał się Marley i wyskoczył z faetonu. Minutę później ona wsiadła razem z nim i odjechali. Zanim złapałem dorożkę, zniknęli mi z oczu. Szukałem... - Zamknij się - warknął Sinclair. - Muszę pomyśleć. - Gdy ruszył do okna, Roman przezornie usunął mu się z drogi. - Jesteś pewien, że to był Marley? - Oczywiście. Jaki szpieg... - Taki, który nie potrafił przypilnować mojej żony! - Sin... - Sprawdziłeś, czy nie wróciła do domu, podczas gdy ty miotałeś się bez sensu? - Pytałem twojego kamerdynera, ale tylko spiorunował mnie wzrokiem, jak zawsze. -Milo! Sinclair podbiegł do drzwi i otworzył je szarpnięciem. Dobry Boże, przecież ostrzegał ją przed Marleyem. Dlaczego, na Lucyfera, wsiadła z nim do powozu? W tym momencie na szczycie schodów pojawił się kamerdyner. - Milordzie? - Widziałeś po południu moją żonę? Milo łypnął na lokaja, który stał pośrodku sypialni z miną skazańca. - Tak, milordzie.