Z ciepłego przyjęcia Flic zrozumiała, że wszystko w porządku.
Na razie. - Jak on się czuje? Tak bardzo zmartwiłyśmy się tym wypadkiem! Chciałam odwiedzić Johna w szpitalu, ale okazało się, że już go wy pisano. 310 - Za wcześnie - orzekła z dezaprobatą pani Khan. - Po tak strasznym przejściu... - Ale już wszystko w porządku? - Flic zerknęła w dół i zobaczyła buty umazane błotem, prawdopodobnie z jej własnego ogrodu. Stały na rozłożonej gazecie „Radio Times". - Nie jestem tego pewna - wyznała konfidencjonalnie pani Khan. - Wydaje mi się jakiś dziwnie wyciszony. Chyba ciągle jest w szoku. Ja i mąż znamy Johna jako pogodnego, spokojnego człowieka, a ostatnio był dość nerwowy. Flic zebrała się w sobie. - A nie mówił dlaczego? - Niewiele. - Gita Khan wzruszyła ramionami. - Pozwolił mi zaczekać, aż się położy, a potem przynieść sobie herbatę... to zupełnie nie w jego stylu, panno Walters. - Proszę mówić mi Flic. Jeszcze jeden uśmiech. - Wiem, że John tak cię nazywa. - Wszyscy mnie tak nazywają. - Swoją drogą, szkoda. Felicity to ładne imię. - Dziękuję. Flic pomyślała o czekającej taksówce i Sylwii zostawionej z Chloe w szpitalu. Pewnie zachodzą w głowę, co się z nią dzieje. Jeszcze odrobina tej kurtuazji, a chyba eksploduje. - On jest bardzo niezależny, prawda? - ciągnęła Hinduska. - Chyba tak. - A także dumny, powiedziałabym. Dlatego okropnie go krępowało, że przynoszę mu herbatę do łóżka, a jednak mi pozwolił. To właśnie miałam na myśli, mówiąc, że to nie w jego stylu. - Na pewno jest bardzo wdzięczny za pomoc. - Dla mnie to przyjemność, że mogłam mu się choć trochę zrewanżować. - Pani Khan uśmiechnęła się znowu. - Mój mąż zupełnie nie zna się na ogrodnictwie, a dzięki pomocy Johna nasze rabatki są naprawdę piękne. - Z pewnością. Myśli pani, że może przyjmować wizyty? - O tak, bardzo się ucieszy, ale, jak już mówiłam, na razie śpi. Właściwie to akurat wychodziłam, żeby przynieść trochę cukru, bo Johnowi się skończył. - On strasznie dużo słodzi, prawda? - Więc może zechcesz zaczekać chwileczkę w dużym pokoju? Potem zaparzę dla nas herbatę i zobaczymy, może John się obudzi. 311 - Będzie mi bardzo miło. Cała spięta, pozwoliła wprowadzić się do saloniku. Powiedziała sąsiadce Johna, że nie musi się śpieszyć z jej powodu, bo jest bardzo zmęczona. Wraca właśnie od chorej babci i chętnie skorzysta z okazji i trochę posiedzi. I to oczywiście, był błąd, gdyż uprzejma starsza kobieta poczuła się w obowiązku zasypać ją pytaniami o babcię i zapewnić Flic, że to bardzo, ale to bardzo uprzejmie z jej strony, iż w takiej chwili znalazła czas na odwiedzenie Johna.