Mogę wejść?
Szefowa agencji uśmiechnęła się do niej ciepło. – Tak, oczywiście. – Wskazała na krzesło stojące przed jej biurkiem i zamknęła brązową teczkę. – Rozgość się. Julianna spojrzała w tym kierunku. Czyżby tam właśnie leżały dokumenty wybranego przez nią małżeństwa? Jeśli Ellen właśnie rozmawiała z Kate, było to bardzo prawdopodobne. Koniecznie musi zajrzeć do środka. Tylko jak to zrobić? – Dziękuję – rzekła, patrząc szefowej prosto w oczy. – Myślałam, że nie znajdziesz dla mnie czasu. Ellen uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Prawdę mówiąc, przyszłaś w idealnym momencie. Sama chciałam do ciebie zadzwonić. – Naprawdę? – Julianna usiadła na krześle. – W jakiej sprawie? – Mam dobrą wiadomość. – Ellen pokiwała z zadowoleniem głową. – Przede wszystkim dostaniesz dodatkowy zasiłek. – Dobry Boże! – Julianna położyła dłoń na piersi. – Mówisz poważnie? – Jasne. No i oczywiście masz zapewnioną opiekę medyczną. Możesz od razu umówić się z doktorem Samuelem. Przypomnij mi, to dam ci przed wyjściem jego wizytówkę. A jeśli chodzi o inne koszty, to będziesz dostawała czeki na początku każdego miesiąca aż do urodzenia dziecka. Przez chwilę Julianna po prostu patrzyła na Ellen, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Koniec z obsługiwaniem wrednych klientów! Koniec z bólem nóg i obrzydliwym zapachem! Kolejny znak. – Dziękuję, Ellen. Bardzo dziękuję. – Wytarła oczy. – Będzie mi dużo łatwiej. – Po to tu jesteśmy. A teraz... – kobieta położyła dłonie na biurku – powiedz, po co przyjechałaś. Julianna spojrzała na nią ostrożnie. Była pewna, że Ellen nie wierzy w tajne księgi Przeznaczenia i za nic by nie pojęła, iż Richard wyrokiem Losu został ofiarowany Juliannie. Gdyby przejrzała jej myśli, natychmiast wyrzuciłaby ją z agencji na zbity pysk. Dlatego Julianna musiała dobrze to rozegrać. Zmarszczyła brwi z nadzieją, że wygląda na zagubioną i pełną wątpliwości. – Podjęłam decyzję – wyrzuciła z siebie. – To znaczy... – głos jej się załamał – chodzi o rodziców dla mojego dziecka. – Spokojnie, kochanie. – Ellen pochyliła się w jej stronę. – Wiem, jakie to dla ciebie trudne. – Tak... Starałam się nie myśleć o sobie, bo... bo wiem, że nie mogę być teraz matką, lecz ci wszyscy ludzie... Tak bardzo mi ich żal. Wiem, że moje dziecko mogłoby uszczęśliwić każde z tych małżeństw, ale... – zawiesiła głos. – Ale spodobała ci się jakaś konkretna para? Ktoś wydał ci się szczególnie odpowiedni? – Ellen uśmiechnęła się, chcąc dodać jej odwagi. – Właśnie. Skąd wiedziałaś? – Zawsze tak jest. To jeden z cudów związanych z adopcją. – Rozpromieniła się jeszcze bardziej. – Kto to taki? – Zanim... – Julianna wzięła głęboki oddech– zanim powiem, chciałabym wiedzieć, na czym polega utajnianie danych. – Jasne. – Ellen skinęła głową i zaczęła omawiać wszystkie możliwości, od adopcji zamkniętej do zupełnie otwartej. W tej pierwszej nie miałaby żadnego kontaktu z osobami, które adoptowały jej dziecko, w