młody człowiek o mizernej twarzy i wesołych
oczach, skończył właśnie grać w internetowego pokera z partnerką z Fidżi i jeździł tam i z powrotem wózkiem, przygotowując kawę. - Powiedział, że niczego nie obiecuje. Ale chyba się przejął. - Mam nadzieję, że nie traci czasu. - To cdowiek ostrożny, kochanie. I dobrze wie, co robi - No i świetnie. Dziękuję, że spróbowałeś. - Chyba nie mieliśmy wyboru. - Kawa gotowa! - obwieścił Nick Parry od progu. Clare schowała telefon do torebki. - Ale coś mi się zdaje, że potrzebujesz czegoś mocniejszego. Clare się uśmiechnęła. - Czuję się doskonale. - Nieprawda. - Poczekał, aż weźmie swój kubek. - No? Gadaj, co ci leży na wątrobie. Wiesz, zawsze potem jest ci lepiej. Znowu musiała się uśmiechnąć. Parry powiedział jej kiedyś, że jest lepszy od wszystkich śwkologów, bo po wypadku sam tkwił kawał czasu w tym bagnie. I nie wyciągnął go z niego żaden terapeuta, tylko kilka odkryć dokonanych na własną rękę: fakt, że wciąż może, chociaż rzadziej, zaprawić się ze starymi kumplami, zyskać przewagę nad opiekunkami i wreszcie rozwijać swój nieustający romans z komputerem i Internetem. - Wysłuchiwanie cudzych problemów też jest bardzo pomocne - wyznał szczerze Parry. - Pozwala spojrzeć na to - wskazał swoje nogi - z dystansem. - I krzywiąc się lekko, dodał: - Czasami. przypadek nr 6/201074 PATSTON J. analiza/ocena X zawieszono akcja rozwiązano 22 - Rozumiem, że Christopher ma dołączyć do nas jutro - mówił Arden do Lizzie pod koniec pierwszego dnia zdjęć na Kefalonii. Ekipa pakowała już sprzęt, a Wilson z Giną wertowali notatki. - Pewnie się cieszysz, skarbie. - Oczywiście. - Dobrze się czujesz, Lizzie? - spytała Susan kilka minut później. Susan zawsze... no, prawie zawsze umiała wyczuć, że coś ją gryzie. Uważaj, Lizzie. Byli na planie w Argostoli, stolicy wyspy, gdzie Lizzie szukała świeżych miejscowych produktów czy specjalności, jak zwykle gawędząc z kupcami. Nabyła kilka butelek wina Gentillini, tutejszy miód,