- A ja naprawdę chciałem powiedzieć to, co powiedziałem ci na przyjęciu. Tyle że zrobiłem to w niedopuszczalny sposób. Pragnę cię, Bello. - Odwrócił głowę i idąc za jej wzrokiem, dotarł do linii horyzontu. - I rozumiem, że nie będzie ci łatwo uwierzyć, że nigdy dotąd nie mówiłem tego szczerze żadnej kobiecie.

  • Alojzy

- A ja naprawdę chciałem powiedzieć to, co powiedziałem ci na przyjęciu. Tyle że zrobiłem to w niedopuszczalny sposób. Pragnę cię, Bello. - Odwrócił głowę i idąc za jej wzrokiem, dotarł do linii horyzontu. - I rozumiem, że nie będzie ci łatwo uwierzyć, że nigdy dotąd nie mówiłem tego szczerze żadnej kobiecie.

05 February 2023 by Alojzy

Wierzyła mu. Ta wiara była niezwykła, porywająca, zakazana, ale ponad wszelką wątpliwość wierzyła mu. Przez jedną cudowną chwilę pozwoliła sobie mieć nadzieję. Zaraz jednak ją porzuciła. Przypomniała sobie, kim jest. Obowiązki ponad wszystko. Zawsze. - A ty uwierz mi - poprosiła - że gdybym mogła dać ci to, czego pragniesz, zrobiłabym to bez chwili wahania. Niestety, nie jest to możliwe. - Myślałem, że wszystko jest możliwe, jeśli się tego bardzo chce. - Nie. Niektóre rzeczy są po prostu nieosiągalne. - Ostatni raz popatrzyła na morze i zawróciła konia. - Wracajmy. Nie pozwolił jej odjechać. Mocno chwycił ją za ręce i przysunął się tak blisko, że ich wierzchowce zetknęły się bokami. - Powiedz mi, co czujesz! - zażądał w przypływie niespodziewanej frustracji. - Daj mi chociaż tyle, do cholery! - Czuję żal. Puścił jej dłonie, ale nie cofnął konia. Objął ją za szyję i pochylił się w jej stronę. - Jeszcze raz chcę usłyszeć, co czujesz... Pocałunek był lekki, łagodny, uwodzicielski. W pierwszym odruchu zacisnęła palce na wodzach, ale po chwili rozluźniła mięśnie. To nie tak miało być, pomyślała. Jedna magiczna chwila i przestaję racjonalnie myśleć. - Edward! - szepnęła miękko, ale próbowała się od niego odsunąć. Znów ją przytrzymał. - Jeszcze chwilę... Potrzebował jej. Gotów był żebrać o najmniejszą odrobinę uczucia. On, który nigdy dotąd nie musiał prosić kobiet o nic. To, czego chciał od Belli, nie było tylko namiętnością. Pragnął jej serca z desperacją, jakiej dotąd nie zaznał. I ta desperacja sprawiła, że nie posunął się dalej. Kosztowało go to bardzo wiele, ale znalazł w sobie dość siły, by przerwać pocałunek. Jeśli chce zdobyć jej serce, musi być cierpliwy. Jego Bella jest przecież taka delikatna, wrażliwa i niewinna. - Nie ma czego żałować - szepnął, uśmiechając się ciepło. - Obiecuję, że cię nie skrzywdzę. I nie zrobię niczego wbrew twojej woli. Zaufaj mi. W tej chwili nie chcę niczego więcej. Miała ochotę płakać. Dawał jej czułość i troskę, na które w ogóle nie zasługiwała. Ona zaś mogła mu dać w zamian jedynie kłamstwa. Pocieszała się, że to dla jego dobra, że kłamiąc, ratuje mu życie. Niestety, ta świadomość nie przyniosła jej ulgi. Łzy paliły ją coraz mocniej, czuła dławienie w gardle. - Nie ma czego żałować - powtórzyła zduszonym głosem, po czym raptownie podniosła głowę, wyprostowała ramiona i zdecydowanie uderzyła piętami boki konia. Ten skoczył naprzód, szybko przechodząc w pełny galop. Edward najpierw nie rozumiał, co się stało. Patrzył na nią, jak mknęła w dół zbocza, i własnym oczom nie wierzył. Nigdy by się nie spodziewał, że Bella jest tak doskonałą amazonką. Po chwili otrząsnął się ze zdumienia. Drakula nie potrzebował zachęty. Ruszył z miejsca jak błyskawica i natychmiast zaczął nadrabiać stratę. Bella słyszała za sobą coraz bliższy tętent jego kopyt. Pochyliła się jeszcze niżej i rozbawiona zawołała do swego wierzchowca: - Na prostej nie mamy szans. Ale możemy ich przechytrzyć. Nowe wyzwanie dodało jej skrzydeł. Niewiele myśląc, skręciła z głównej drogi i wpadła między drzewa. Ścieżka była tu wąska i nierówna, więc nie mogła jechać zbyt szybko. Jednak to, co straciła, zmniejszając prędkość, nadrobiła manewrami. Cały czas trzymała się środka, więc Edward, który był tuż za nią, nie miał dość miejsca, by ją wyprzedzić. Kiedy z zarośli wyjechała na otwartą przestrzeń, wyprzedzała go o dobre dwie długości. Wiedziała, że szybko ją dogoni, więc zrobiła zwrot w lewo i zaczęła wspinać się na następne wzniesienie. Edward nie spodziewał się tego, na moment stracił tempo, co wystarczyło, by powiększyła nad nim przewagę. Jednak Drakula nie dał się łatwo pokonać. Gdy w oddali pokazały się stajnie, szli już łeb w łeb. Bella rzuciła mu szybkie spojrzenie, po czym roześmiała się i znowu skręciła w lewo, kierując się wprost na ogrodzenie pastwisk. Na ułamek sekundy dał się ponieść panice. Wyobraził sobie bowiem, że jej skok zakończy się groźnym upadkiem. Nic takiego się stało. Przesadzili ogrodzenie w idealnej synchronizacji i jak wicher pognali w stronę zabudowań. Seth stał na podwórzu i ująwszy się pod boki, obserwował wyścig. Widział, jak równo wzięli przeszkodę i jak zaraz potem Drakula wyszedł na prowadzenie. Nie mogło być inaczej, bo w całej Europie nie było ogiera, który mógłby konkurować z czarnym diabłem. Edward wygrywał, ale jego towarzyszka siedziała mu na ogonie. Seth nie mógł powstrzymać się od refleksji, że oto jego książę spotkał wreszcie odpowiednią kobietę. Ziemia zadudniła, gdy niemal łeb w łeb wpadli na placyk przed stajniami. Edward gwałtownie zatrzymał konia i szybko zeskoczył z siodła. Bella zatrzymała się tuż za nim. Kiedy pomagał jej zsiąść, śmiała się, szybko łapiąc oddech. - Gdzie się nauczyłaś tak jeździć? - zapytał. - Konie to moja druga pasja po literaturze. Już zapomniałam, jaka to przyjemność. Nie mógł oderwać od niej oczu. Instynkt podpowiadał mu, że gdyby mógł się z nią kochać, ich miłość byłaby jak ta jazda. Dzika, szalona, do utraty tchu. Nagle przyszło mu do głowy, że trzyma w ramionach dwie kobiety. Pierwsza z nich jest chłodna i opanowana, druga namiętna i pełna wewnętrznego ognia. Sam nie wiedział, która z nich pociąga go bardziej. - Jedź ze mną jutro! - poprosił gorąco. Nie mogła. Za pierwszym razem ryzykowała dla przyjemności. Robienie tego po raz drugi byłoby błędem i głupotą. - Niedługo premiera, muszę pomóc Alice w teatrze. Nie nalegał. Obiecał sobie, że da jej czas, by powoli oswajała się z jego bliskością. Od momentu gdy stojąc na wzgórzu pojął, co do niej czuje, był jeszcze bardziej zdeterminowany, by powoli zdobywać jej względy. Pochylił się i ucałował jej rękę. - Stajnie są do twojej dyspozycji. Korzystaj z nich, kiedy tylko będziesz miała ochotę. - Dziękuję. - Odruchowo sięgnęła do włosów, chcąc sprawdzić, czy wszystkie spinki są na miejscu. - Dzisiejsza przejażdżka sprawiła mi ogromną przyjemność. Naprawdę. - Mnie również. - Cóż, Alice pewnie na mnie czeka. - Nie będę cię wobec tego zatrzymywał. Seth zajmie się końmi. - Dziękuję. - Ociągała się z odejściem. Gdy to sobie uświadomiła, natychmiast przywołała się do porządku. - Do widzenia. I jeszcze raz dziękuję. - Cała przyjemność po mojej stronie. - Ukłonił się z galanterią, a potem długo odprowadzał ją wzrokiem. W pewnej chwili uśmiechnął się kątem ust i oparł czoło o szyję Drakuli. - Zdobędę ją, przyjacielu - szepnął. - Tyle że nie od razu. Czas mijał bardzo szybko. Bella myślała o tym, siedząc w swoim pokoju z listem z Sussex w dłoni. W środku kryła się odpowiedź na jej żądanie. Zgoda na spotkanie z Blaqiem albo wyrok śmierci. Pewną ręką przecięła kremową kopertę. Przyjaciółka z Anglii przysyłała jej pozdrowienia i dołączała kilka banalnych zdań o pogodzie. Po mniej więcej piętnastu minutach Bella odszyfrowała wiadomość. Prośba będzie spełniona. Trzeci grudnia, godzina dwudziesta trzecia trzydzieści. Cafe du Dauphin. Bądź sama. Łącznik zapyta po angielsku o godzinę, a potem powie po francusku coś o pogodzie. Postaraj się, żeby twoje informacje były warte złamania zasady. Dziś wieczór. Dziś wieczór zrobi następny krok. Starannie złożyła list i schowała do koperty, ale pozostawiła ją w widocznym miejscu na biurku. Obok stała róża, którą tego ranka przysłał jej Edward. Wahała się, ale po chwili uległa pokusie i dotknęła białych, delikatnych płatków. Gdyby życie było równie słodkie i proste, westchnęła. Parę minut później zastukała do kancelarii księcia Carlise’a. Sekretarz, który jej otworzył, skłonił się sztywno i od razu zaanonsował ją księciu. Gdy weszła do gabinetu, Carlise czekał na nią, stojąc za biurkiem. - Wasza Wysokość. - Ukłoniła się nisko. - Przepraszam, że niepokoję. - Nic podobnego, Isabello. - Wasza Wysokość jest zajęty - zauważyła, stojąc w miejscu. - Chciałam prosić o radę, ale mogę przyjść z tym później. - Nie ma potrzeby. Bardzo proszę, wejdź i siadaj. Odczekała, aż sekretarz księcia zamknął za sobą drzwi, po czym zdecydowanym krokiem podeszła do biurka. - W naszej sprawie nastąpił przełom. Proszę, żeby Wasza Wysokość niezwłocznie wezwał Emmetta. - Mam pewne obiekcje - stwierdził książę Carlise, zwracając się do swego zięcia. - Skąd pewność, że Blaque da się podejść i kupi informacje? Czy uwierzy Isabelli? - Na pewno - uspokoił go Emmett. - Zwłaszcza że Isabella powie mu niemal całą prawdę. Musi mieć w zanadrzu coś ważnego, coś, co mu się przyda. Inaczej nigdy jej do siebie nie dopuści. - A jeśli jej nie uwierzy? - Moja w tym głowa, żeby uwierzył - odezwała się Bella cicho. - Zdaję sobie sprawę, że Wasza Wysokość ma zastrzeżenia co do całej operacji, ale chcę zapewnić, że do tej pory wszystko przebiega zgodnie z planem. - Właśnie, do tej pory - powiedział Carlise z naciskiem i wstał z fotela. Gestem nakazał, by pozostali na miejscach, a sam zaczął krążyć po gabinecie. - Nie podoba mi się, że muszę posyłać kobietę, którą polubiła moja rodzina i ja sam, na spotkanie z człowiekiem, który zabija nie tylko dla zysku, ale i dla czystej przyjemności. Na dodatek mam ją tam posłać samą.

Posted in: Bez kategorii Tagged: czy cleo ma dziecko, dmoch ela, zupa grzybowa magda gessler,

Najczęściej czytane:

ty się nie rozmyśliłeś, chłopcze?

- W sprawie ślubu z Rose? - Nie, przepłynięcia kanału. - Bardzo zabawne. - Robert odsunął się od kominka i usiadł w fotelu. - Rose będzie ... [Read more...]

Ja... ...

- Nie zostawiaj mnie. - Chwyciła go kurczowo za rękę. - Okropnie się boję. Pobądź ze mną jeszcze trochę, proszę. Nie idź jeszcze, Santos. Santos westchnął. Nie mógł jej zostawić. Nie miała nikogo, nie miała dokąd pójść. Lucia powinna zrozumieć. Owszem, zrozumie, ale najpierw go zabije. ... [Read more...]

co powinien był zrobić, a co zrobił źle. Czul niesmak do samego siebie. Usiadł w końcu i przesunął rękami po włosach. Co mu się stało? Nie wystarczyła mu lekcja, jaką mu ta kobieta dala dziesięć lat temu? Jeszcze było mu mało? ...

Najwidoczniej. Jęknął. I co teraz? Co z resztą dnia, co z jutrem, z następnymi dziesięcioma latami? Cholera. Myślał, że nienawidzi Glorii, ale chyba jeszcze bardziej nienawidził samego siebie. A Liz? Co z Liz? ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 pizzeria.sosnowiec.pl

WordPress Theme by ThemeTaste