- Nic takiego nie pomyślałam. Po prostu jestem zmęczona
i nie chcę, żeby się obudziła. - Bo to ja zawsze ją budzę, tak? - Ależ nie, skądże. - Wiedziała już, na co się zanosi. Miała ochotę udusić się za to, że nie trzymała gęby na kłódkę. - Bo zawsze ja i tylko ja jej dokuczam, tak? - Nie zaczynaj, Tony - powiedziała cicho Joanne. - Proszę cię. - Jeszcze niczego nie zacząłem. Wróciłem tylko do domu w dobrym nastroju, chociaż raz w całym moim popier-dolonym życiu! Był już w połowie schodów i Joanne wiedziała, że jest za późno, że teraz go nie powstrzyma. Chyba że rąbnęłaby go w głowę czymś naprawdę ciężkim i Bóg jej świadkiem, niejeden raz w ciągu ostatnich paru lat rozważała taką możliwość. Ale wykrztusiła z siebie tylko to jedno słowo: - Proszę. Ten raz okazał się najgorszy. Joanne nie pozostało nic innego, jak tylko owinąć córeczkę w koc i zawieźć ją prosto do szpitala, żeby sprawdzić, czy Tony zbyt mocno jej nie zranił. - Jesteś potworem - rzuciła mu w twarz przed wyjściem. - Nie mogłem nic poradzić - tłumaczył z pobladłą twarzą, chwiejąc się lekko przy ścianie koło drzwi. - Obudziła się i ledwie mnie zobaczyła, zaczęła... - Zamknij się, Tony - odparła, otwierając drzwi. - Nie chcę tego słuchać. - Ona mnie nienawidzi, Jo, mówiłem ci. - Idziemy, kochanie - powiedziała łagodnie do Iriny, niepokojąco cichej i bezwładnej w jej ramionach. - Przepraszam - rzekł Tony do jej pleców. - Tak mi przykro... - Idź do diabła, Tony. - Jak się czujesz, kochanie? - spytała Joanne, jadąc ostrożnie swoją fiestą w stronę szpitala Waltham General. - Dobrze, mamusiu. - Cichutki, smutny i wystraszony, ale dzielny głosik. - Tak mi przykro, Irino. Bardzo cię kocham, wiesz? - Ja też cię kocham, mamusiu. Joannę otarła łzy ręką, zagryzła wargi i skupiła się na prowadzeniu, wypatrując znaku szpitala. - Kochanie, posłuchaj, co ci teraz powiem. - Tak, mamusiu. - Lekarze i pielęgniarki w szpitalu na pewno cię zapytają, skąd masz te siniaki, tak? - Tak, mamusiu. - No więc zapamiętaj sobie: nie wolno ci powiedzieć nic o tatusiu... Irina, przypięta pasami w foteliku na tylnym siedzeniu, milczała. - Kochanie? Wszystko w porządku?